Wybuch wojny w Ukrainie znienacka rzucił na nasze miejscowe problemy upiorne światło. Dziś setki rosyjskich, białoruskich i ukraińskich Kasandr z niezmordowaną Oksaną Zabużko na czele powtarzają mantrę najsmutniejszego triumfu na świecie, refren: „A mówiłam”.
Jeszcze tydzień temu uśmiechałam się gorzko, czytając w zapowiedzi „Poskromienia złośnicy” na sosnowieckiej scenie, że po Szekspira sięga się w chwilach przełomu, bo zderzone z nim dylematy współczesności wybrzmiewają szczególnie donośnie. Oczywiście wszystko to prawda, lecz trudno mi było uwierzyć, że otrzeźwi nas fraza mistrza ze Stratfordu, gdy trwało kneblowanie Mickiewicza. A jednak paradoksalnie odzyskuję w to wiarę teraz, gdy przestrogi z krakowskich „Dziadów” stają się spełniającym się na naszych oczach proroctwem.
Upiorne światło znad Kijowa padło też na ten z dylematów współczesności, który wybrzmiewa w sosnowieckim „Poskromieniu złośnicy” – walkę z dokręcającym śrubę patriarchatem – a chór Kasandr ze wschodu do zdarcia gardeł powtarzał, że patriarchat i machina wojenna to naczynia połączone. Jeśli nie wysłuchamy go teraz, to stracimy tę swoją ostatnią szansę.
„Poskromienie złośnicy” – William Shakespeare, reżyseria Jacek Jabrzyk, dramaturgia Hubert Sulima, scenografia: Anna Maria Karczmarska, Mikołaj Małek. Czas trwania 140 min. (jedna przerwa). Spektakl nagrodzony Złotą Maską za reżyserię.
Premiera: 1 kwietnia 2022
zdjęcie: Dawid Linkowski
Zapisz się !
Bądź na bieżąco
Bądź ultra_
Nie przegap najnowszych wydarzeń w regionie. Trzymaj rękę na pulsie.
Zapisując się wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych przez Administratora Danych Osobowych Ultramaryna s.c. w celu realizacji usługi newsletter. Zgodę możesz w każdej chwili cofnąć. Przeczytaj naszą politykę prywatności.