Tożsamościowe kontinuum Odry to takie myślenie o rzece, które uwzględnia wszystkie aspekty toczącego się wokół niej życia – nie tylko jej dopływy, ale też ludzi mieszkających w jej dorzeczu, zwierzęta i rośliny, które rzece towarzyszą oraz wszystkie wydarzające się między nimi sytuacje i łączące ich zależności.
Instytut im. Wojciecha Korfantego odziedziczył refleksję nad dziedzictwem Odry rozpoczętą w 1993 r. publikacją wydaną przez Centrum Dziedzictwa Kulturowego Górnego Śląska „Kulturowa Karta Rzeki”. Ostatnim, na ten moment najważniejszym, jest projekt „ODRArium +Size. Społeczne inicjacje zasobów etno”, który zwieńczenie będzie miał 5 listopada.
Odrarium to dziedzictwo Odry eksplorowane pod każdym względem – historycznym, kulturowym, hydrotechnicznym, etnobotanicznym, społecznym. Zabytki materialne i niematerialne. A przecież Odra nie ma „dobrej prasy” – w opinii publicznej jest rzeką, która niesie zniszczenie. Jest żywiołem, czymś poza kontrolą, ponieważ bardzo łatwo zapomnieliśmy, że to my – ludzie, skróciliśmy jej bieg o kilkaset kilometrów, tworząc z niej drogę wodną i zabierając dzikość.
Dzisiaj Odra wymaga od nas wysiłku – namysłu, zatrzymania, przyjrzenia się jej sile i kondycji. A także jej mitom, zwyczajom, rytmowi życia. Jako rzeka skanalizowana, zabetonowana, żywiołowo się broni. Swoją uwagę poświęcili jej w rozmiarze +Size nie tylko mieszkańcy Łabęd, Pławniowic i Raciborza, ale też eksperci: Anna Cieplak (pisarka), Leszek Jodliński (historyk), Zbigniew Rokita (pisarz) i Jerzy Parusel (przyrodnik). Ich filmowe opowieści o Odrze poznamy w trakcie finisażu projektu, podczas którego zostaną zaprezentowane efekty pracy warsztatowej z mieszkańcami dorzecza Odry.
„ODRArium” to dobra nazwa dla procesu długiego trwania – tego, co my, mieszkańcy dorzecza Odry, uważamy za wartość. W sukurs przychodzi nam myślenie żywiołem: wody, powietrza, ognia i ziemi. I ogromna troska Instytutu o to, by dziedzictwo Odry i Odrę uszanować.
Profesor Dorota Simonides mówi: „Podczas powodzi Odra zabrała mi wszystko, ale nie mogę przestać jej kochać”. Dlaczego? „ODRArium” poszukuje odpowiedzi na to pytanie w terenie – w miejscu, w przestrzeni, w dźwiękach, w zapachach, w spotkaniu, w opowieści. To swoiste laboratorium, które całą swoją uwagę poświęca rzece, o której Polska przypomina sobie tylko podczas powodzi. Dziś komputery nie noszą już nazwy „Odra”. Jej imieniem nie nazywa się nowych zakładów cukierniczych, cementowni czy firm produkujących papier. Ze skali makro, powróciliśmy do skali mikro. Korzenie i znaczenia Odry są w nas.
To dobry powrót. Wejście w relację z rzeką nie może być i nie powinno być dzisiaj państwową narracją, ale prywatnym kontaktem, opartym na zaufaniu i szacunku. Na bliskości. Na zgodzie na bycie rzeką. Na przyjęcie konsekwencji, które dotykają ludzi za działania, którymi naruszyli strukturę i formę rzeki. Wiemy wszak, że rzeki „kręcą” nie dlatego, żeby zrobić nam, ludziom, na złość. Ich ruch bezpośrednio wynika z ruchu planety, która wiruje wokół własnej osi. Jeśli postanowiliśmy rzekę wyprostować… raz na jakiś czas ponosić będziemy tego konsekwencje, bo energia wody nie ma jak wyhamowywać w zakolach.
A to przecież tylko jeden z wielu odrzańskich kontekstów. Innym, równie mocnym, jest polityka i fakt, że Odra jest rzeką graniczną, oddzielającą od siebie państwa. Rzeką wojenną, zdobyczną i podporządkowaną zasadom, jakie rządzą, gdy na nowy teren przychodzą ci, którzy zwyciężyli. Rzeką eksploatowaną do granic. Rzeką – zasobem, który się spienięża.
Tym wartościowsza staje się zmiana perspektywy, którą w „ODRArium” proponuje Instytut Korfantego. „Woda, zimna i zabrudzona woda to też życie” – mówi Jan Opielka, mieszkaniec Łabęd, który podobnie jak mieszkańcy Pławniowic czy Raciborza, nie ma wątpliwości, na czym polega moc Odry. We wspomnieniach rodzin związanych z Odrą widać ich bliską współzależność od rzeki – karmicielki. Na barkach, które nią spływały, pracowały niejednokrotnie całe rodziny, a koryto Odry było kręgosłupem logistycznym dla realizowanych jeszcze wtedy nie-mechanicznie zadań logistycznych. Tu był świat rodzin matauckorzy, koni, transportu, przeładunku, śluz, kanałów… Ale też pieśni, zabaw, spotkań, zwyczajów i nawiązywanych dzięki Odrze relacji.
Ślązacy (tj. mieszkanki i mieszkańcy Śląska – Górnego i Dolnego) „czują” Odrę. Jest dla nas rzeką ważną, choć o zupełnie innym, niż Wisła, zestawie znaczeń i mitologii. To rzeka „zagospodarowana”, sfunkcjonalizowana, skolonizowana, upolityczniona. A jednak nadal jest rzeką. W głębokiej pamięci jest przede wszystkim wodą i strefą sacrum. To ludzie są zależni od Odry, nie odwrotnie. Ona wyznacza „habitat”. Powietrze wokół Odry tworzy specyficzny mikroklimat – następuje wymiana gazów, trwa obieg wody i tlenu. To też śpiew płynący z oddechu, który sprawiał, że o Odrze układało się pieśni… Ogień to oczywiście związany z Odrą przemysł, ale też rytuały i obrzędy świąteczne. To energia i taniec wokół ogni rozpalanych na brzegu. I wreszcie ziemia – rośliny, które są nawadniane wodami Odry i ich etnobotaniczne konteksty.
Odra to oikos – dom, z wszystkimi jego mieszkańcami i każdą realizowaną weń funkcją. Dziś jesteśmy wszyscy świadkami przemiany. Z ekonomii Odry przechodzimy do ekologii Odry, nasze myślenie się zmienia, ewoluuje, pokazuje organiczną, biologiczną i kulturową sieć. Duża w tym praca Instytutu i takich – długofalowych i strategicznych – projektów jak „ODRArium”. A to przecież znowu dopiero początek… Niech płynie w nas Odra!
Projekt dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
Na zdjęciu „Kłodnica”. Archiwum Małgorzaty Tkacz-Janik
Zapisz się !
Bądź na bieżąco
Bądź ultra_
Nie przegap najnowszych wydarzeń w regionie. Trzymaj rękę na pulsie.
Zapisując się wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych przez Administratora Danych Osobowych Ultramaryna s.c. w celu realizacji usługi newsletter. Zgodę możesz w każdej chwili cofnąć. Przeczytaj naszą politykę prywatności.