Letni Ogród Teatralny świętuje pierwsze ćwierćwiecze – nie dał się ani zarazie, ani wojnie, ani inflacji. Trwa i rok w rok rozkwita w Katowicach.
Z Mirosławem Neinertem, dyrektorem festiwalu, trochę wspominamy, a trochę opowiadamy o bieżącej edycji.
25 LAT MINĘŁO… CZYLI JAK TO BYŁO PRZED ROKIEM 2000?
LOT zaczął się od pewnego fatalnego festiwalu w Warszawie, na którym wszystko, naprawdę wszystko było źle. Neinert pomyślał wtedy, że przecież my, tutaj na Śląsku, ze śląskim zamiłowaniem do porządku, zrobilibyśmy taki festiwal lewą ręką. I zrobili.
Pierwsze edycje były spektaklami dla dorosłych, odbywającymi się na „pożyczonej” scenie Pałacu Młodzieży. Potem do programu dołączyły spektakle dla dzieci, czyli grządka teatralna. A następnie trzeba było sobie dać radę z katowickimi „menelami” – dlatego pojawiły się bilety. Symboliczne, ale skuteczne.
Działo się też coś nie do uwierzenia z dzisiejszej perspektywy. Procedura głosowania publiczności polegała na wrzucaniu pieniędzy do czapki. Dosłownie. Po każdym spektaklu pieniądze podliczano, a nagrodę otrzymywał spektakl, który zebrał najwyższą kwotę. Teraz, po 25 latach, powiedzielibyśmy: niemożliwe! A jednak tak właśnie było. Zbiórka do czapki!
BENEFISY, KONCERTY, GOŚCIE… I PUBLICZNOŚĆ
Spiritus Movens LOTu na pytanie, co najważniejszego wydarzyło się w ciągu tych 25 lat, nie zamierza odpowiadać. Z tego się nie przygotował. Woli się śmiać i mówi, że przecież wszystko było ważne. Tyle benefisów (Elżbiety Okupskiej, Grażyny Bułki, Bogdana Kalusa, Roberta Talarczyka, Teatru Korez czy nawet miasta Katowice…), tyle koncertów (Orkiestry Narodowej, której muzycy rozsiedli się na całej scenie, [OH!] Orkiestry Historycznej, Jaromira Nohavicy, Andrzeja Sikorowskiego, Grzegorza Turnaua, Tymona Tymańskiego z Trebuniami…), tyle kabaretów, tyle wystaw… a przede wszystkim spektakle, spektakle, spektakle.
Niektóre wcale nie zabawne, inne, przeciwnie, bardzo zabawne. Nieliczne w obcym języku – jak towarzyszące LOTowi niemal od początku, uwielbiane przez dziecięcą publiczność przedstawienia słowackiego Divadla Piki. Teraz na spektakle przychodzą z własnymi dziećmi te same dzieciaki, które 20 lat temu biegały za Neinertem i pytały: „Plose pana, a kiedy zagra teatr?”. Pamiętają, że teatralna grządka to naprawdę wartościowe spektakle dla ludzi trochę mniejszych, ale zawsze pełnych wyobraźni.
O CZYM TEN TEATR GRA? CZEGO UCZY?
Neinert odpowiada bez wahania, pewnym, silnym głosem: „LOT uczy nas tego, że jeżeli człowiek uważa, że może, że powinien zrobić coś sam dla siebie, bo jest to fajne… to nawet jeśli inni mówią mu, że to jest szaleństwo… to powinien to zrobić. To jest uczciwe, bo przecież czujesz, że jak nie zrobisz, to pękniesz! I właśnie wtedy ogród teatralny potrafi zakwitnąć nawet na betonie!”. LOT to jest wspólne śpiewanie, śmianie się, przeżywanie, nawet tańczenie, bo przecież w tym roku będzie potańcówka… Będzie też humor, który Mirosław Neinert, choć nie tylko on, ceni sobie wysoko – czyli Zenon Laskowik i Jacek Fedorowicz z zespołem muzycznym i kolesiami. Sporo spektakli będzie mieć cechy improwizacji, włączające widzów do zabawy – bo przecież na betonie rosną nie tylko kwiaty, ale i ludzie. I ważne, by w tym wzrastaniu nie zapominali… że potrafią śmiać się i latać.
Katowice > podcienia Miasta Ogrodów
Zapisz się !
Bądź na bieżąco
Bądź ultra_
Nie przegap najnowszych wydarzeń w regionie. Trzymaj rękę na pulsie.
Zapisując się wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych przez Administratora Danych Osobowych Ultramaryna s.c. w celu realizacji usługi newsletter. Zgodę możesz w każdej chwili cofnąć. Przeczytaj naszą politykę prywatności.