Ze szpaczej budki 20Mieszanka wakacyjna
Jako osoba, która potrafi spakować na wakacyjny wyjazd pięć książek i jedną skarpetkę, zabrać pastę, ale o szczotce do zębów już nie pamiętać, nie czuję się szczególnie przygotowany do tego, by mówić ludziom, co powinni mieć w walizkach przed wyjazdem na urlop, ale że takie są wymogi tego cyklu, to pozwolę sobie na te dwa letnie miesiące polecić dwie nieduże książeczki oraz trochę rozrywek, które można ogarnąć na telefonie, siedząc gdzieś w cieniu i pamiętając o piciu wody w te upały.
CZYTANIE
Thomas Pynchon „49 idzie pod młotek” (ArtRage) to klasyka literatury postmodernistycznej, która wciąga czytelnika w paranoiczny świat pełen zagadek i teorii spiskowych, i robi to w tempie najlepszych plażowych thrillerów. Pynchon mistrzowsko splata wątki, tworząc intrygującą opowieść o poszukiwaniu prawdy w świecie pełnym dezinformacji, a my w 2024 roku dostajemy tę powieść w nowym, poprawionym tłumaczeniu, które przypomina o jej aktualności, choć jest to tekst sprzed niemal już 60 lat.
Nie można jednak w wakacje przesadzać z lekturami zbyt ambitnymi, nawet jeśli są one wybitnie zabawne, dlatego też drugą książką, do której gorąco zachęcam, są „Nudne przygody Agaty i Szymona” Ernesto Gonzalesa (Kultura Gniewu) – przewrotny komiks o tym, że nie dzieje się nic. Gonzales, wychodząc od niedawnych pandemicznych doświadczeń, w pełni wykorzystuje wszystkie możliwości komiksowego medium, by stworzyć fascynujące plansze pełne stagnacji, bezruchu i bezsilności. Efektem tych wszystkich zabiegów jest zaskakująco wciągająca historia o nudzie dnia codziennego, rozbijana regularnie niespiesznymi, ale zazwyczaj celnymi żartami.
PATRZENIE
„Carol i koniec świata” (Netflix) to aktualnie jedna z najdziwniejszych rzeczy, jakie oferują serwisy streamingowe – 10-odcinkowy serial animowany, który nie boi się wywrócić do góry nogami wszystkich klisz i konwencji opowieści o nadciągającej apokalipsie. Koniec świata jest w tym przypadku nieuchronny i ma określoną datę – wszyscy mieszkańcy Ziemi dowiadują się, że pewnego konkretnego dnia w naszą planetę uderzy kometa, fundując nam finał godny dinozaurów, co powoduje, że ludzkość gremialnie porzuca swoje prace i obowiązki, by wykorzystać te ostatnie chwile na realizacje swoich pasji i marzeń. Tymczasem jedyne, o czym marzy Carol, to nudna korporacyjna praca przy przekładaniu papierów ze stosu A na stos B, a to właśnie jej odebrano. Wywracając na nice wszystkie oczekiwania wobec historii o ostatecznej zagładzie. „Carol i koniec świata” to świetnie poprowadzona opowieść o potrzebie nudy i rutyny, idealna do obejrzenia w te dwa urlopowe tygodnie, gdy może się wydawać, że nasze prace zniknęły.
SŁUCHANIE
Ambienty nie są może najbardziej letnią muzyką, ale jako fan Aphex Twina nie mam od tegorocznych wakacji większych oczekiwań, niż dotrwać ich końca, bo właśnie wtedy, na przełomie sierpnia i września ma się ukazać reedycja legendarnej płyty „Selected Ambient Works”, wzbogacona o remiksy i niepublikowane wcześniej wersje utworów, które ponad trzy dekady temu wyznaczyły zupełnie nowe horyzonty w muzyce elektronicznej. A do tego czasu polecam posłuchać na przykład Huberta., który postanowił pokazać, że jest jeszcze miejsce dla zagubionych hippisów w polskim rapie i być może przekona was do jakiejś wakacyjnej wyprawy pociągiem w nieznane.
PODZIEL SIĘ
tekst
Marceli Szpak