Marcin Herich30 lat A Part
Rozmawiamy z Marcinem Herichem, który od 30 lat organizuje Festiwal A Part, a od 20 lat prowadzi Teatr A Part i tworzy festiwal.
Z wykształcenia filolog polski, z drogi artystycznej reżyser, założyciel i kierownik artystyczny A Partu, wcześniej związany z Teatrem Cogitatur. Bywał redaktorem, reporterem, publicystą teatralnym, jurorem. Nieodrodny syn awangardy. Wierzy w prawdę artystycznego przekazu.
Ultramaryna: Zacznijmy od nazwy. Co znaczył „A Part” 30 lat temu, a co znaczy teraz? Jaki ciężar niósł wtedy, a jaki niesie dziś? Które konteksty są najważniejsze?
Marcin Herich: Nazwa festiwalu i teatru wywodzi się z terminologii teatrologicznej. „A part” pochodzi z języka francuskiego i oznacza to, co aktor mówi na stronie – myśli, które wypowiada głośno, choć w codziennej sytuacji zachowałby je dla siebie. To jedna z technik teatralnych, dzięki której widzowie słyszą to, czego normalnie by nie usłyszeli. Celem zarówno festiwalu, jak i Teatru A Part jest bowiem wypowiadanie własnych myśli na głos. Mówimy o tym, co istotne, ważne, krytyczne. Dodajmy, językiem artystycznego przekazu, rzadko za pomocą słów.
Będziemy drążyć… Powiedziałeś, że to wypowiadanie myśli odbywa się „na stronie”. Skoro nie zmienił się cel, to może zmieniły się okoliczności?
Festiwal co do generaliów nie zmienił się. Nadal pokazujemy to, co jest myślane, mówione i aktualne w twórczości artystycznej. Artyści nadal zajmują się kluczowymi, uniwersalnymi dla kondycji ludzkiej sprawami. Tak było, jest i będzie. To, co było aktualne w dyskursie artystycznym 300 lat temu, jest aktualne również teraz. Zmieniają się konteksty. Nadal twórczość bada i tłumaczy normy – etyczne, estetyczne czy emocjonalne. A bywa, że je przekracza. Obowiązkiem twórcy jest pobudzenie widza/uczestnika do myślenia, do refleksji, poszerzanie jego kompetencji, wypychanie poza strefę komfortu.
Oczywiście zmieniają się środki teatralne, pojawiają się nowe technologie, jakiś czas temu wkroczyły do teatru nowe media. Nie zmieniły się natomiast dotyczące nas wszystkich problemy egzystencjalne. Dekoracje mogą być różne, sposoby wyrazu mogą być różne, ale podstawowe tematy pozostają te same.
Dodam też, że sztuka, także sztuka teatru opiera się na formie. Sztuka jest melanżem formy i uniwersaliów, i tym różni się od publicystyki. A od jakości artystycznego wyrazu zależy siła naszego, czyli widzów przeżywania sztuki i absorbowania sensów.
To zatem ewolucja czy rewolucja? Która ścieżka jest ścieżką festiwalu?
Obserwuję to, co dzieje się w sztuce. Nie idę za popularnymi tendencjami, bo bardzo wiele wydarzeń w kulturze – nie tylko teatralnej – opiera się na modach. Mnie interesuje jakość, a nie popularność. Bywa, że artyści idą za modą – pragną sławy, a moda może być do niej ścieżką. Często umyka przy tym jakość. Jakość artystyczna dzieła jest w moim przekonaniu ważniejsza od kryjącego się pod nią tematu. Dopiero jakość transmituje sensy. Jestem dzieckiem awangardy, interesuje mnie jakość dzieła, oryginalność, osobność języka, indywidualny charakter wypowiedzi artystycznej oraz kategoria prawdy.
A którą z definicji prawdy masz na myśli?
Mam na myśli definicję podstawową, arystotelesowską: prawda to zgodność z rzeczywistością. Dodam: rzeczywistością twórcy. Sztuka musi być szczera. W sztuce fałsz jest bardzo łatwo wyczuwalny. Kultura popularna bardzo często idzie za modą, pieniędzmi, splendorem. Jest komercyjna z zasady. Zatraca prawdę. Kategoria szczerości, prawdy jest w twórczości zasadnicza. Dla mnie jako odbiorcy i twórcy ważna jest jakość, oryginalność i prawda, którą rozumiem jako zgodność wypowiedzi twórczej z twórcą, z tym, co sobą reprezentuje, co nim kieruje i jak to przejawia się w jego dziele.
Nie idę za popularnymi tendencjami, bo bardzo wiele wydarzeń w kulturze – nie tylko teatralnej – opiera się na modach. Mnie interesuje jakość, a nie popularność.
Czy przypominasz sobie momenty „objawienia” podczas festiwalu?
Nigdy nie policzyłem artystów, którzy przewinęli się przez festiwal A Part, nie sposób zresztą tego zrobić. Licząc z grubsza podczas 29. edycji tej imprezy odbyło się kilkaset, 600, może 700 wydarzeń, w których wystąpiło kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy artystów ze wszystkich zakątków globu.
Jako gość wielu festiwali, głównie zagranicznych, ale także jako podróżujący ze swoimi spektaklami artysta mam ten przywilej, że mogę oglądać wiele przedstawień, które dla polskiego widza są niedostępne. Gdy są to rzeczy wartościowe – zapraszam je w miarę moich możliwości organizacyjnych i finansowych na festiwal A Part, do Katowic, niezależnie od tego, czy należą do artystycznego mainstreamu czy nie.
Gdy jednak pyta się mnie przed kolejną odsłoną imprezy, które ze spektakli polecam szczególnie, nie odpowiadam lub odpowiadam niechętnie. Bierze się to stąd, że nie chcę faworyzować kogokolwiek. Staram się tak komponować program, żeby już samo pojawienie się w programie festiwalu oznaczało wydarzenie nietuzinkowe. Oczywiście, gdy patrzę wstecz, wystąpiło na A Parcie sporo artystycznych gwiazd, jak Jan Fabre czy Romeo Castellucci. Z obszaru polskiego teatru eksperymentalnego, zwłaszcza tego wywodzącego się z nurtu teatru alternatywnego wystąpili na A Parcie wszyscy.
A co było największym uderzeniem dla A Partu? Takim „plaśnięciem”?
Przez pierwszych 10 lat festiwal był organizowany przez Teatr Cogitatur. Kiedy Cogitatur przestał istnieć – ja rozstałem się z nim chwilę wcześniej – to była naprawdę duża zmiana. Dla mnie i dla festiwalu. Założyłem własny teatr i już od 20 lat organizuję A Part jako… A Part. Był jednak taki jeden rok, przejściowy, gdy festiwal nie odbył się. Zacząłem jego ponowną organizację dopiero wówczas, gdy okrzepłem w nowych okolicznościach.
Z czym dzisiaj mierzy się festiwal? Co jest łatwiejsze niż było 20, nawet 30 lat temu, a co przychodzi z większym trudem?
A Part jak każde zjawisko artystyczne miał lepsze i gorsze momenty. Wyzwanie jest zawsze jedno: finansowanie. To temat–rzeka, choć niestety pieniądze nie płyną do nas wartkim nurtem. Mieliśmy zapewnioną stabilność finansową, gdy Katowice pierwszy raz ubiegały się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Wtedy festiwal A Part znalazł się w gronie 12 wydarzeń, które miały być kojarzone z Katowicami, ponieważ całość – już po zakończeniu kandydatury – rozwinęła się w strategię „Katowice – miasto wielkich wydarzeń”. Zatem przez kilka lat było stabilnie.
Ta „mała stabilizacja” zakończyła się wraz z początkiem pandemii. Pandemia minęła, ale stabilizacja finansowa festiwalu nie wróciła. Owszem, otrzymujemy wsparcie z Miasta Katowice, niestety w znacznie mniejszym zakresie niż przed pandemią. Udaje się nam też kolejny rok z rzędu otrzymywać dofinansowanie ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Festiwal nie posiada jednak stabilizacji finansowej, która pozwoliłaby na spokojne planowanie i rozwój. Udaje się co prawda za każdym razem spiąć budżet, ale – bądźmy szczerzy – nie możemy równać się budżetowo, więc także organizacyjnie i repertuarowo z dużymi i prestiżowymi imprezami teatralnymi w naszym kraju, jak Malta czy Kontakt. Niemniej staram się, żeby program festiwalu nie ustępował im pod względem ambicji artystycznych i oryginalności programowej.
Ma być ciekawe, chcę mieć frajdę – nie tylko jako organizator, ale także jako artysta, twórca. To klucz dla wielu moich organizacyjnych poczynań.
A może – tu pozwolimy sobie na pracę wyobraźni – może jest tak, że nasz region postrzega się jako „alternatywny”, „undergroundowy”, „niszowy” jeśli chodzi o kulturę? Niewymagający finansowania takiego jak mainstream? Tylko… co, jeśli to właśnie kultura, która z perspektywy Krakowa czy Warszawy postrzegana jest jako „alternatywna”, tu, u nas, jest mainstreamowa?
Dam przykład. Francja i kraje Beneluksu budują swoją siłę kulturową na tym, co powstaje oddolnie, nie jest ustanawiane odgórnie. Wspiera się tam i hołubi twórczość niezależną i oddolną. Mechanizmy wsparcia samorządu i państwa, cały ustrój kultury tych krajów budowany jest na sile artystycznej kreowanej przez niezależnych twórców, a działania instytucji mają służyć ich rozwojowi i wsparciu. Przecież nikt nie „ustanowił” impresjonizmu, on powstał „od dołu”.
Taki kierunek rozwoju kultury jest najoczywistszy. To właśnie „na dole” powstają fundamenty kultury. Tu, w Katowicach byli Broll, Urbanowicz i Piastowska, tworzyli „naiwni” malarze z Nikiszowca, działały artystyczne teatry 12a, Cogitatur i Iota. W Polsce jest powszechnie znana twórczość Nikifora. Z wiedzą o twórczości Ociepki czy Sówki jest już nieco gorzej. Unikatowość „śląskiego okultyzmu” czy chociażby oryginalność idei metaweryzmu i poszukiwań twórczych Piotra Szmitke to tylko kilka z artystycznych tropów, które mogą stanowić solidną, niepodrabialną bazę kulturową dla kolejnych działań organizacyjnych i twórczych, promocji i rozwoju kultury stolicy regionu. Wystarczy po to bogactwo sięgnąć i z tego bogactwa czerpać.
Ja w ogóle bardzo rzadko używam słowa „alternatywny”, ono się zdewaluowało. Z drugiej strony określenie „off” skomercjalizowało się. Urbanowicz, Grupa Janowska i inne wymienione wyżej „oddolne”, więc niezależne zjawiska artystyczne to kulturalny mainstream. Uosabiają nie tylko jakość, ale i oryginalność, odrębność twórczą. I artystyczną klasę.
A Part wybiera zatem to, co oryginalne i jakościowe – to już ustaliliśmy. Są grupy teatralne, które pojawiają się u was na festiwalu bardzo często.
Z kilkoma zespołami, które pojawiają się co pewien czas na festiwalu z nowymi produkcjami, łączą nas – mnie i artystów Teatru A Part – szczególne więzi. Cenimy nawzajem swoją pracę i obserwujemy ją z uwagą, zaciekawieniem, podziwem. Tak jest z holenderską grupą United Cowboys, podobnie z włoskim Teatro de Lemming czy niemieckim Theaterlabor.
Ten ostatni wystąpił na festiwalu A Part po raz pierwszy podczas jego trzeciej edycji czyli… w 1996 roku. Wielu z czytelników tego tekstu jeszcze nie było na świecie. Niemiecki Teatr Laboratorium zarekomendowali mi koledzy z Teatru Ósmego Dnia z Poznania jako najważniejszy wówczas teatr eksperymentalny Niemiec. Teatr ten będzie potem przewijał się przez całą moją twórczą drogę jako bliski partner w wielu projektach artystycznych. Theaterlabor wystąpił wiele razy podczas A Partu, jednak w tym roku nie będziemy go gościć w Katowicach.
Na otwarcie festiwalu wystąpią za to nasi inni koledzy, zespół The Tiger Lillies, z którymi jako Teatr A Part mieliśmy szczęście stworzyć kilka lat temu wspólny teatralny projekt. Podczas 30. edycji festiwalu wystąpią też z nowymi produkcjami United Cowboys i Teatro del Lemming.
Ze względu na wyjątkowy, podwójny jubileusz: 20-lecia Teatru A Part i 30. festiwalu planujemy dwie imprezy okolicznościowe. W gościnnych progach Instytutu Korfantego w Katowicach odbędzie się konferencja „30 lat festiwalu, 20 lat Teatru A Part”. Weźmie w niej udział dziesięcioro prelegentek i prelegentów, wykłady będą nagrywane i powstanie z nich książka. W Galerii Teatru Korez odbędzie się także wystawa zdjęć śląskich fotografów, którzy towarzyszyli Teatrowi A Part przez ostatnie dwie dekady.
Co wymyślisz tym razem? Zawsze przesuwasz granicę, proponujesz publiczności festiwalowej coś nowego – i nie jest to klasyczne „budowanie publiczności”, prawda?
Tym razem wywieziemy widzów do Żarek. Odbędzie się tam – częściowo w plenerze – „Czeski piknik teatralny”. Zaprosimy widzów na trzy kameralne przedstawienia, jedno w plenerze, dwa w pomieszczeniach powstającego tam Art House. Będzie też ognisko i poczęstunek. Tę część organizujemy z czeskim stowarzyszeniem Nova Sit i zaprzyjaźnioną z nami Fundacją Paryż.
Ja staram się traktować przygotowanie festiwalu jako działanie o charakterze artystycznym, a nie tylko organizacyjnym. Ma być ciekawe, chcę mieć frajdę – nie tylko jako organizator, ale także jako artysta, twórca. To klucz dla wielu moich organizacyjnych poczynań. Dlatego zdarza mi się wybierać rozwiązania nieoczywiste. Zależy mi na tym, by publiczność doświadczała festiwalu, a nie tylko oglądała przedstawienia. Stąd w programie imprezy znajdują się niemal zawsze wydarzenia o charakterze intymnego spotkania, spektakle typu „site-specific”. W dobie dominacji teatru rozrywkowego, zwłaszcza w Katowicach i na Śląsku, chcę zaproponować moim widzom wejście do trzewi sztuki teatru i artystyczną ekstrawagancję. Teatr wartości, jakości i emocji.
Program Festiwalu A Part 2024 >>
maj/czerwiec 2024
PODZIEL SIĘ
tekst
Magdalena Gościniak