L.U.C.Przed nami totalne science-fiction
Ultrawyrazisty muzyk i twórca, który od lat konsekwentnie kroczy własną ścieżką. Przy okazji nowego projektu podzielił się z nami swoimi obserwacjami w temacie Śląska, AI, tradycji i artystycznych eksperymentów.
Raper, producent muzyczny, beatbokser, a także reżyser teledysków muzycznych. W swojej twórczości nieustannie poszukuje nowych rozwiązań i jest otwarty na zmieniającą się rzeczywistość. Za nowatorskie łączenie dziedzin i gatunków otrzymał w 2010 r. Paszport „Polityki”.
L.U.C. jest główną siłą napędową projektu „Zrozumieć Śląsk”, opowiadającego historię Górnego Śląska przez stuosobową orkiestrę dętą, kilkunastu solistów i jedną sztuczną inteligencję. Widowisko będzie można zobaczyć 26 maja w Arenie w Gliwicach, a my rozmawiamy o relacji Dolny i Górny Śląsk (L.U.C. spędził wiele lat życia we Wrocławiu) i jego pasji do muzyki i historii.
Ultramaryna: Skąd pomysł na „Zrozumieć Śląsk”?
L.U.C.: To wynik mojej fascynacji muzyką i historią. Lubię tworzyć muzyczne projekty historyczne, bo mogę tu łączyć moje dwie pasje i zawsze dużo się nauczyć. 13 lat temu zrealizowałem projekt „39/89 Zrozumieć Polskę”. Paszport „Polityki” i kilka innych wyróżnień pozwoliły rozbudować to w cykl koncertów multimedialno-edukacyjnych. Rozpoczęliśmy właściwie nowy gatunek – muzyki dokumentalnej. (śmiech) Czas na kolejne kroki. Czas zrozumieć ten unikatowy i jeden z najliczniej zamieszkanych regionów tego kraju! (śmiech)
A tak bardziej poważnie, to już moje kolejne spotkanie z Górnym Śląskiem. Zaczęło się oczywiście dawno temu od raperów. Tutejsza szkoła melodycznego rapu odmieniła moje postrzeganie polskiego hip-hopu, którego nie lubiłem, dopóki nie usłyszałem Paktofoniki. Śląsk kojarzy mi się więc mocno z PFK, z Magikiem oraz z Kalibrem. Dużo nagrywałem z tutejszymi raperami. Często odwiedzałem ten region mieszkając we Wrocławiu.
Rysiek Sadłoń, który organizował wtedy moje koncerty na Śląsku, rzucił kiedyś takie hasło, by kontynuując ten mój historyczny cykl zrobić „Zrozumieć Śląsk”. To było chyba z 8 lat temu. Wiele musiało się wydarzyć, aby w końcu ten projekt ujrzał światło dzienne.
Bardzo ważny był dla mnie koncert, który dwa lata temu organizowaliśmy w NOSPR na 40. rocznicę pacyfikacji KWK „Wujek”. Projekt, do którego zaprosił mnie Bartek Wilczak i Stowarzyszenie Pokolenie został dobrze przyjęty i tak rozwijamy naszą współpracę.
Tutejsza szkoła melodycznego rapu odmieniła moje postrzeganie polskiego hip-hopu, którego nie lubiłem, dopóki nie usłyszałem Paktofoniki.
Co jest dla ciebie najbardziej charakterystyczne w Górnym Śląsku?
Jest wiele rzeczy. Kopalnie to oczywistość. Od rapu, o którym już wspominałem, po piękne sale koncertowe, które tu powstają. Bardzo lubię salę NOSPR-u, w której miałem przyjemność zagrać ostatnio kilka razy. No i ta kolejna piękna sala koncertowa w Cavatinie. Coś wspaniałego! Wielkie gratulacje!
Zawsze bardzo podobał mi się magiczny Park Śląski i fantastyczna architektura pobliskiego Osiedla Tysiąclecia. Jednak całkowicie skradło moje serce ostatnio Bielsko-Biała, a dokładniej Enduro Trails na Szyndzielni. Wspaniałe trasy rowerowe, na które wracam, kiedy tylko jestem w okolicach Śląska. I to śniadanie Pod Dębowcem. I to brzmienie orkiestry Aukso… Mógłbym długo tak wymieniać.
Za co kochasz Dolny Śląsk?
Dolny? Hm, za Wrocław, Sudety, za ludzi, którzy pozwolili mi tam odnaleźć siebie i stawiać pierwsze kroki w muzyce. Festiwal PPA, teatr Capitol. Przede wszystkim ludzie. No ale na Dolnym Śląsku też są piękne góry i dobre ścieżki rowerowe.
Górny a Dolny Śląsk – jakie widzisz w tych regionach podobieństwa, a co je twoim zdaniem najbardziej różni?
Kiedyś wydawały mi się bardziej podobne. Mega ciepli ludzie. We Wrocławiu energia Lwowa i Wilna. Na Górnym Śląsku totalna mieszanka, dzięki której i tu i tu sporo otwartości i ciepła. Oba regiony poddane zmieniającym się granicom, przesiedleniom itd.
Dziś zaś mam wrażenie, że Wrocław staje się bardzo biznesowy. Ogromna ilość firm IT zmieniła to miasto i jak dla mnie trochę zabiła tego głębokiego ducha. Mam wrażenie, że jest go jeszcze trochę więcej na Górnym Śląsku. No ale oba te miejsca zajmują specjalne miejsce w moim sercu.
Jakie jest miejsce, które prowokuje cię do kreacji?
Oj, jest wiele takich miejsc. To przede wszystkim miejsca zaciszne. Kocham Maderę, ale równie dobrze tworzy mi się w Lubiatowie, Bielsku czy w Przesiece 🙂
Twoje muzyczne odkrycia na Dolnym i Górnym Śląsku? Czego poszukujesz w muzyce?
Wspomniane wcześniej PFK, Kaliber i dużo psycho rapu. Tutejsza szkoła i estetyka były mi zawsze najbliższe. Podobał mi się poetycki i sentymentalny charakter tutejszego hip-hopu i ta alternatywna ścieżka, tak odmienna od stolicy i innych regionów. Oczywiście wielki wpływ wywarł na mnie także Dżem, ale też muzyka Aukso czy moje częste wizyty w Hipnozie np. na Amonie Tobinie. Imponowało mi także to, że jest tutaj tak szeroka publika dla świetnej muzyki elektronicznej, która również towarzyszy mi od lat. No i są jeszcze orkiestry dęte, a to już w ogóle moja korba od lat.
We Wrocławiu też ogrom wspaniałego brzmienia. Tworzyliśmy wrocławski sound z Husky, Oszibarack, Skalpelem, Hurtem i wieloma wspaniałymi zespołami z tego regionu.
A gdybyś miał wskazać osoby, które symbolizują dla ciebie Śląsk?
Rysiek Riedel, Magik, Józef Skrzek. Przy okazji tworzenia wizualizacji do koncertu „Zrozumieć Śląsk” miałem też okazję mocno zanurzyć się w twórczość malarzy z Grupy Janowskiej. Mogę zdradzić, że sztuczna inteligencja jeszcze sobie nie radzi z naśladowaniem ich unikatowego stylu, a to chyba najlepszy komplement.
Możesz zagrać klasykę, a możesz pójść w totalny eksperyment. A w ogóle to górniczo-hutnicza orkiestra dęta robi nam… Kiedy przechodzisz i słyszysz orkiestrę dętą twarz sama się uśmiecha. Jak ich nie kochać!
W jaki sposób czerpiesz z tradycji w swojej twórczości?
Hm. Myślę, że o tym dowiecie się jesienią, kiedy będzie premiera malowanej ekranizacji „Chłopów”, do której robimy muzykę 🙂 Tradycja jest dla mnie pretekstem do eksperymentowania. Lekcją naszej tożsamości.
Jak opowiedzieć historię poprzez widowisko multimedialne?
Nie jestem historykiem, nie potrafię opowiadać o zawiłościach historycznych. Jestem artystą, mogę opowiadać historie, inspirować się wydarzeniami, pokazać emocje, które stoją za pewnymi faktami.
Trzy powstania, dwie wojny światowe, dwa totalitaryzmy, dwa wielkie kryzysy – o tym czytamy w podręcznikach. Ja się wolę skupić na ludziach, którzy się z tym mierzyli, emocjach, słowach, poetyce. Nie wiem jak to zrobić – robię to na wyczucie i mam nadzieję, że uda mi się uszanować historię tego niezwykłego regionu. To dla mnie spory stres i wyzwanie.
A jak zdefiniowałbyś nowoczesność, innowacyjność w muzyce?
Wieczne poszukiwanie i wykorzystywanie najnowszych narzędzi technologii do implikacji w sztuce.
Co według ciebie może dać światu sztuczna inteligencja, a jakie są największe zagrożenia z jej używania?
Myślę, że za bardzo koncentrujemy się na miękkich umiejętnościach AI. Fascynuje nas to, jakie tworzy teksty czy obrazy. A nie dostrzegamy tego, że sztuczna inteligencja jest/będzie wykorzystywana do dużo bardziej skomplikowanych zadań.
Co jeśli AI uzna, że dla dobra globalnie pojmowanej ludzkości trzeba przeciwdziałać zmianom klimatycznym i uziemi wszystkie samoloty czy kontenerowce? Czy kiedy AI będzie potrzebowała prądu, zdecyduje się wyłączyć maszyny podtrzymujące życie ludziom w szpitalach? Co kiedy AI zostanie połączona z robotami z Boston Robotics. Przed nami totalne science-fiction. Sieci neuronowe szybko się uczą, a my nie do końca wiemy, która część sieci odpowiada za konkretne procesy i to może być niepokojące.
W twoim pytaniu pewnie bardziej chodziło o muzykę. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania. Mam nadzieję, że AI stanie się po prostu kolejnym, doskonalszym niż poprzednie, narzędziem do tworzenia muzyki. Płyta gramofonowa miała zlikwidować koncerty, a nie tylko tego nie zrobiła, ale sama stała się instrumentem wykorzystywanym podczas koncertów.
Może AI stanie się dla zdolnych muzyków ciekawym narzędziem? Może nawet rodzajem partnera? W końcu fotografia i film nie wykluczyły z naszego życia malarstwa, choć mocno wpłynęły na to, jak to malarstwo teraz wygląda. Może podobnie będzie z muzyką? To będzie naprawdę wielka rewolucja – trzeba kreować sporo dyskusji na ten temat, bo na pewno wynika z niej też wiele zagrożeń dla ludzkości.
Jak ci się pracuje z big bandami? Często sięgasz po ten model w swojej pracy.
W big bandach jest wielka moc i magia. Rebel Babel Ensamble w kilka lat połączył ponad 11 000 muzyków z różnych krajów. Z taką ekipą jesteś w stanie zrealizować najbardziej szalone pomysły.
Możesz zagrać klasykę, a możesz pójść w totalny eksperyment. A w ogóle to górniczo-hutnicza orkiestra dęta robi nam… Tak najprościej, to kiedy przechodzisz i słyszysz orkiestrę dętą twarz sama się uśmiecha. Jak ich nie kochać!
Wróćmy jeszcze do Górnego Śląska: kiedy pierwszy raz tu byłeś i co pamiętasz z tego pobytu?
Myślę, że po raz pierwszy tu chyba byłem z koncertem Kanału Audytywnego. Pamiętam jakiś klub w centrum, wysokie sufity, modernistyczną architekturę, ciemne od smogu i sadzy budynki i ciepłe przyjęcie serdecznej publiki.
Jaka jest największa zmiana, którą zaobserwowałeś tu w ostatnich latach?
Pojawiają się nowe drogi, osiedla i sale koncertowe. Jednak dla mnie najważniejsza jest coraz większa otwartość Śląska na nowatorskie projekty kulturalne. Czuć tu teraz świetną i świeżą energię twórczą – taką, jaką kiedyś czuć było we Wrocławiu.
Twoim ulubionym śląskim słowem jest?
Kaj 😉
PODZIEL SIĘ
tekst
Adrian Chorębała