Bery o babach Marty KotMoje babki z Kochłowic
Moje babki z Kochłowic
Moje babki z Kochłowic mają kruczoczarne włosy i krótkie paznokcie. Kiedy wbijają je w skórę, zaciskając dłoń, ślad nie zostaje na pomarszczonej tafli w odcieniu perły. Moje babki z Kochłowic marszczą brwi i okolice oczu. Nie patrzy z nich najlepiej. One całe są z pergaminu. Zmiętoszone są jak origami. W pasie namarszczone na kolorowo, ale tylko w niedzielę. W niedziele chodzi się po chopsku. Babki są niekształtne. W ramionach szerokie, w udach mięsiste, a w słowach zachowawcze. Moje babki z Kochłowic nie mają imion. Nie mają przygód. Mają dzieci. Dzieci jest dużo i są głośne. Dzieci babek z Kochłowic nie zmienią losów świata. Babki z Kochłowic nie zmieniły losów świata.
Moje ciotki z Lipin
Moje ciotki z Lipin mają niedbały makijaż i tłuste włosy. Lipiniary. Lipiniary są cycate albo brzuchate, niektóre dupiate. Zależy, od której babki wyszły. Każda babka ma jakieś geny do przekazania wnuczkom. Albo potężny biust, albo konkretne pośladki. I jeszcze na talerzach dużo z siebie dają. Najczęściej karminadle abo ajnlauf. Cioteczki z Lipin od młodości kopią babkom w szrankach. Przerzucają klamory i klamotki. Moje ciotki z Lipin mają niebieskie zole pod oczami. Nad oczami też. Cień do powiek z Rajchu. Jednej ciotce Lipiniarze się udało. Na Wszystkich Świętych przyleci do Polski w zbyt kremowym mantlu. Moje ciotki Lipiniary są strasznie głośne na festynach i weselach w remizie. Szeleszczą tam bransoletkami kupionymi na odpuście, wykrzykują zbereźne słówka, opowiadają niesmaczne żarty. Moje ciotki z Lipin krzyczą też podczas porodów. Kiedy przychodzą na świat i kiedy dają życie innym, strasznie krzyczą.
Moje kuzynki z Tałzena
Moje kuzynki z Tałzena mówią. Nie godają. Wychodzi im to lepiej, a czasem gorzej. Wszystkie o krągłych biodrach i wyprofilowanych pupach. One nie są ubrane po chopsku, one chodzą w leginsach. Czasem doklejają też paznokcie i rzęsy. Biurka z kolei zdobią fiszkami. Moje kuzynki z Tałzena jako pierwsze z rodziny mieszkają w akademikach i palą elektroniczne fajki. Mają chłopaków goroli. Kuzynki z Tałzena wynajmują mieszkania i dostają dyplomy. One chodzą na jogę, na zumbę, albo pilates. Niektóre noszą za krótkie topy. Niektórym w głowie książki i tytuły na uniwerkach. Moje kuzynki z Tałzena jeszcze nie mają dzieci i nawet nie wiem, czy by tego chciały.
Ja
Ja mam Wasze mięsiste uda i niemiłe spojrzenie. Niezdarnie nałożony cień i krzyczę najgłośniej na szkolnych dyskotekach. Zdobię biurko fiszkami, ale nie chadzam na jogę. Dostałam imię po jednej z Was. Po tej, która wymieniała żarówkę w lampie, stojąc na stole i ryczce. Wszystkie Was chcę opisać. Wszystkim Im chcę Was opowiedzieć. Wszystkie Was chcę pielęgnować w sobie.
ilustracja: Wiki Kot
PODZIEL SIĘ
tekst
Marta Kot