Adam Bałdych Quartet Transformed GóreckiProwokować momenty
Z Adamem Bałdychem, który zagra w Hipnozie z okazji 90. rocznicy urodzin Mikołaja Henryka Góreckiego, rozmawiamy o artystycznym spełnieniu, nadziei, wolności, improwizacji realizowanej językiem kompozycji, przebodźcowaniu obrazami i ogromnej potrzebie ciszy. A także o wibracji, którą jest każdy z nas i o dźwięku, który pozwala nam odkrywać istotę życia.
Ultramaryna: Henryk Mikołaj Górecki powiedział kiedyś „Jak to okropnie i beznadziejnie brzmi: «spełniony artysta». Czego mi życzyć? Żebym nie tracąc ostrości widzenia mógł nie spoglądać na tę rzekę brudu, która nas zalewa”. Jak dzisiaj czytasz te słowa? Czego życzysz sobie jako artyście? A czego życzyłbyś artystom, ludziom kultury i sztuki w ogóle?
Adam Bałdych: Życzę każdemu artyście, aby potrafił zachować wiarę i wierność swoim artystycznym ideałom w czasach, w których ciężko jest zachować taki stan ducha przez wiele lat – co potrzebne jest do ukształtowania i wypracowania swojego artystycznego języka. Trudno nie oprzeć się pokusom, nie zwątpić.
Nawiązując do słów H. M. Góreckiego – myślę, że można spełniać się dokładnie w ten sam sposób jak myśleć o pojęciu teraźniejszości. Przecież każdy moment jest już przeszłością i wprowadzeniem do przyszłości. Tak samo ze spełnieniem, zawsze będzie tylko połowiczne – podsumowujące i popychające nas dalej ku nieznanemu, otwierające na coś nieodkrytego. Ta nagroda jest pewnym zobowiązaniem do ciągłego poszukiwania wyzwań, by poczuć ją na nowo. Pod tym względem spełnianie się jest czymś dobrym, potrzebnym i nieskończonym.
Dzięki skrzypcom łączysz klasykę i jazz. W interpretacji Góreckiego twoim skrzypcom towarzyszą kontrabas (Michał Barański), perkusja (Dawid Fortuna) i fortepian (Łukasz Ojdana). Zaczynacie mocno, zwalniacie, improwizujecie… Sporo w tym zabawy żywiołów i ludowych figli. Ile wolności twórczej dał wam Górecki i jak się w niej odnaleźliście?
Przygotowując muzykę Góreckiego, chciałem po pierwsze wybrać motywy i określić ich charakter, aby móc wykorzystać ich brzmienie w improwizacji. Muzyka z kwartetów smyczkowych Góreckiego, która posłużyła do stworzenia naszego projektu, rozwija się bardzo powoli, jest podzielona na konkretne części, które tworzą jej narrację. Chciałem zachować te elementy, aby słuchacze mogli w naszej interpretacji odnaleźć sporo oryginału, a nie tylko ulotną „inspirację”.
Założeniem naszego zespołu jest improwizacja językiem Góreckiego, językiem tych kompozycji. To czasem ograniczające – lecz w tym ograniczeniu jest jakaś wolność ogromna, która nas napędza. W Katowicach materiał zagrany będzie w nowym składzie z Romanem Chraniukiem na kontrabasie i Sebastianem Zawadzkim na fortepianie. Myślę, że dzięki temu zagramy muzykę Góreckiego zupełnie świeżo i odkryjemy ją na nowo.
Czytaj więcej o katowickim koncercie >>
Palimpsest to rękopis nadpisany na rękopisie. Czy tak można myśleć o tym, co robicie z Góreckim – na jego muzyczny tekst nadpisujecie własny? Czy przeciwnie – taki kierunek myślenia jest błędny?
Myślę, że to bardzo ciekawe porównanie. Jako improwizatorzy będziemy nadpisywać rękopis za każdym razem na nowo.
Gdybyś musiał wybrać między słuchaniem (listening*) a słyszeniem (hearing) muzyki, co byś wybrał? Która perspektywa jest ci bliższa i dlaczego?
Myślę, że dwa systemy są u mnie tak samo ważne i współistniejąc, dają pełnię. Uwielbiam, kiedy moje serce i jego odczucia stymulują mój intelekt i kiedy intelekt wprawia w drganie moją duszę. Najbardziej ekscytujące jest, kiedy te trzy wymiary – emocjonalny, duchowy i intelektualny znajdują sprzężenie, wspólny język, który unosi mnie w miejsca, których nie jestem w stanie określić słowami. To przepiękne doświadczenie kreacji i doświadczenia muzyki.
Jaki pejzaż muzyczny lubisz najbardziej? Pytamy o to, bo istnieje teza, że nigdy wcześniej, jako gatunek ludzki, nie żyliśmy w tak głośnych czasach. Podobno nasza percepcja w 60% składa się z tego co słyszymy, mimo że jesteśmy okulocentryczni. Ilość dźwięków, która dociera do nas na co dzień, bywa niebezpieczna – głuchniemy i głupiejemy zarazem. Czy masz na to radę? Jaki pejzaż dźwiękowy powinniśmy tworzyć w naszych domach? Czego słuchać? I jak słuchać?
Myślę, że pejzaż dźwiękowy nawet najbardziej gęsty nie jest tak niebezpieczny jak wizualny. Czuję się szczególnie przebodźcowany obrazem. Dlatego gdy gram, zamykam oczy – tylko tak jestem w stanie całą swoją percepcję oddać dźwiękom. Kiedy wiele lat temu wyjechałem do Nowego Jorku, w mojej głowie pojawiła się cisza, zacząłem jej poszukiwać i celebrować. W ciszy człowiek odkrywa siebie i jest to trudne, pojawiają się pytania, przeglądamy się w sobie. Pragnę prowokować takie momenty, one nadają znaczenia dźwiękom, które tworzę. W nich odkrywam prawdę o sobie.
Na koniec mamy dla ciebie fragment wiersza Forresta Gandera, w przekładzie Julii Fiedorczuk i chcielibyśmy, żebyś – o ile się zgodzisz – skomentował go:
„na poziomie gruntu, zaśpiew nie-
zależny (od nas), ale wyczuwalny, wytrawny
dający (nam) odpór, ale zachęcający
do zrozumienia, co może znaczyć
być tutaj – pośród innych ludzi i nie -”
Myślę, że autor wyczuwa, że nasze życie jest jakąś wibracją, dźwiękiem; że w dźwięku możemy odkryć istotę, nim przemawiać, językiem z głębi – której nie znamy – która łączy nas jak modlitwa z Bogiem, z drugim człowiekiem, ze światem, z sobą samym, czymś pierwotnym i trwałym, odkrywanym wciąż na nowo.
Dziękujemy za tę puentę. Niczego nie potrzebujemy już dodawać.
[*listening wiąże się z aktywną percepcją]
PODZIEL SIĘ
tekst
Magdalena Gościniak