|
 |
 |

 | Interpretacje: Imagine26.11.2022-27.11.2022 | godz. 17.00-19.00 Teatr Śląski, Katowice
|
Zacznijmy od oczywistości, choć zabrzmi ona laurkowo: „Imagine” najważniejszym spektaklem tego roku jest. Gdy przyszło do decyzji, co stanie się mistrzowskim gwoździem programu tej edycji Interpretacji, po prostu nie można było dokonać lepszego wyboru. Kudos dla organizatorów.
W to przedstawienie wsiąkły wszystkie upiorne absurdy zwrotnego momentu w dziejach, gdy ludzkość wciąż jeszcze oszołomiona dogasającą plagą musi się zmierzyć z jeszcze potworniejszym, tym razem militarnym, kataklizmem.
Reżyser, Krystian Lupa, obmyślił je jako nawiązującą do kultowej piosenki Lennona sześciogodzinną rozprawę na temat rzekomej piramidalnej porażki kontrkultury. Ponieważ Lupa pełnymi garściami czerpie z jej oniryczno-narkotycznej estetyki, w rozbuchanych wizjach i wizualizacjach hippisowski projekt urasta do boleśnie niespełnionego zbiorowego marzenia. Niedotrzymanej obietnicy zbawienia, jaką ludzkość składała sama sobie.
Bo też istotnie na stypę po niej schodzą się ikony, które utratę złudzeń przeżyły wyjątkowo ciężko, bądź też fizycznie nie przeżyły jej wcale. Wprawdzie ze sceny padają wyłącznie ich imiona, lecz łatwo się domyślić, że w tłumie żałobników po Lennonie przewija się Janis Joplin, Patti Smith, Timothy Leary.
Najczulszą strunę porusza jednak rozpisany na dwóch aktorów (Grzegorz Artman i Andrzej Kłak) Antonin Artaud uwięziony we własnym obłędzie spotęgowanym przez otaczające go szaleństwo historii. W rozedrganym monologu Kłaka odbija się rozgoryczenie Lupy, według którego „wojna cofa naszą ewolucję, nasze przeistoczenie, przywraca człowieka wojny, […] mężczyznę wojny z chowu patriarchalnego”.
Nie jestem pewna, czy jest to aż tak biało-czarny proces. Widziałam wirujące po mediach społecznościowych zdjęcia ukraińskich żołnierzy nakładających barwy maskujące z wprawą zdobytą przed lustrami garderób baletu narodowego, medale od Zeleńskiego dla kobiet, wielu cywili, psa. Wiele zła ta wojna wyrządziła, ale śmiem wątpić, czy naprawdę wszystkim mężczyznom wtłoczyła przekonanie, że „największym honorem jest bycie rycerzem, walka, zabijanie”. A nawet czy wtłoczyła to wszystkim tym, dla których jest smutną koniecznością.
I podobnie zdrowy dystans chyba warto zachować do przesłania spektaklu. Owszem, rewolucji obyczajowej, jak każdej, zdarzało się pożerać własne dzieci, ale czy chcielibyśmy żyć w świecie, przez który się nie przetoczyła? W tłumie żałobników można też dostrzec graną przez Annę Ilczuk Susan Sontag. Przy jej łożu śmierci ktoś, kto się jednym zdjęciem wydatnie przyłożył do uświęcenia Lennona, dzięki tej rzekomo przegranej rewolucji będzie mógł trwać do ostatniej chwili. A przecież nie chcielibyśmy, aby Sontag umierała samotnie jak Artaud, nieprawdaż?
tekst: Pola Sobaś-Mikołajczyk | zdjęcie: Natalia Kabanow
>>> czytaj o spektaklach konkursowych
>>> czytaj więcej o tegorocznej edycji Interpretacji
>>> zobacz cały program
|
 |
 |
|
 |

|
 |
|