Ze względu na panujące od 10.10 obostrzenia sanitarne, koncert Artura Rojka zaplanowany na 19.10 zostaje przeniesiony na 27.02.2021.
Pamiętacie piątek trzynastego marca? To właśnie wtedy w życie weszło ministerialne rozporządzenie wprowadzające stan zagrożenia epidemicznego na terenie Polski. Zamknięte zostały kluby, puby i kawiarnie, a życie towarzyskie zamarło od sopockiego molo po zakopiańskie Krupówki.
Tego dnia ukazała się również długo wyczekiwana druga solowa płyta Artura Rojka poprzedzona wydaniem singla „Bez końca”. Pierwsze wersy piosenki „jak się trzymać w pionie, kiedy wieje, jak zatańczyć, gdy pali się grunt” świetnie oddawały klimat zaistniałej sytuacji. Wszyscy sprawiali wrażenie przybitych i wyalienowanych, a klubowe parkiety opustoszały na długie miesiące. Za to na pląsy pozwolił sobie sam twórca „Kundla”, przemierzając tanecznym krokiem korytarze Polskiego Radia w teledysku do wspomnianej piosenki.
W jednej chwili padł też cały plan promocyjny nowej płyty. Większa część trasy koncertowej została odwołana, a nowe utwory wytłoczone na fizycznym nośniku można było nabyć jedynie w sklepach online. Na szczęście sześć miesięcy później ta historia ma swoje szczęśliwe zakończenie. Artur Rojek powraca do koncertowania w „nowej normalności”, dla połowy sali, z zachowaniem dystansu społecznego i wszelkich możliwych środków bezpieczeństwa, grając po dwa koncerty każdego dnia. Po to, by wszyscy, którzy zakupili bilety na jego wiosenną trasę, mogli go usłyszeć.
W przerwie między jego kolejnymi występami poprosiliśmy Artura o odpowiedź na kilka krótkich pytań.
Ultramaryna: „Kundel” miał wyjątkowego pecha. Jak wspominasz dzień premiery płyty i jakie myśli miałeś wtedy w głowie?
Artur Rojek: Pamiętam – w piątek w dniu premiery wracałem z Warszawy do Katowic. Dzień wcześniej odwołano koncert w Lublinie. Wszystko stanęło w miejscu. Na ulicy było pusto. Taksówkarz w drodze na dworzec mówił mi, że mam szczęście, bo od poniedziałku mają zamykać Warszawę… Pomyślałem, że tragedie zwykle przychodzą niespodziewanie.