Pierwsza myśl po koncercie była zdecydowanie jedna – ludzie tak nie grają, ci faceci muszą mieć jakieś cyber-wszczepy, pozwalające im liczyć takty, pauzy i interwały w zawrotnych tempach. Podejrzewam, że w jednym kawałku zagranym przez tych dwóch panów, mieściło się więcej dźwięków (i lepiej przemyślanych), niż w całej dyskografii dowolnie wybranej gwiazdy polskiej sceny muzycznej i to pomimo tego, że koncert wyraźnie był zagrany na pół gwizdka i bez wysilania się dla nielicznej publiki, która albo stała jak uschnięte fikusy po kątach, albo robiła totalną rozpierduchę pod sceną.
>>> czytaj więcej na blogu Marcelego Szpaka
KOMENTARZE:
2008-11-27 13:45 pomiescilo sie tam tyle ludzi?! Di.