Joanna NowickaJesteśmy cudownie inni
O swojej artystycznej podróży, współpracy z Moniką Wachowicz i tym, jak powstają jej zdjęcia rozmawiamy z Joanną Nowicką, której wystawę zdjęć „Portrety spotkane” można oglądać do 18 października w Galerii Engram.
Ultramaryna: Chi Modu – amerykański fotograf i dokumentalista powiedział kiedyś, że potrafi robić portrety i dobrze czuje się w studiu, ale zawsze najbardziej zależało mu na tym, by jego zdjęcia opowiadały historie i zabierały ludzi w podróż. Dodał też, że jest bardzo wielu zdolnych fotografów, którzy umieją robić zdjęcia, ale nie wiedzą, jak zbudować narrację. Co pani o tym myśli?
Joanna Nowicka: Zrobienie zdjęcia to czynność prosta i dostępna dla każdego. Nie wiem czy jest ktoś, kto w życiu żadnego nie zrobił. To oczywiście nie stanowi o tym, że za tym obrazkiem kryje się coś więcej, coś ponad formę. I tu zaczynamy mówić o narracji, opowiadaniu historii, budowaniu opowieści o ludziach, miejscach, wydarzeniach czy zjawiskach. Ta umiejętność charakteryzuje fotografów świadomych, zaangażowanych, obecnych, takich, którzy wiedzą po co to robią i potrafią uzasadnić swoje decyzje. Uwielbiam fotografię portretową. Interpretuję ją przede wszystkim jako portret osobowości człowieka. Interesuje mnie to, co jest wewnątrz, a to ma przecież olbrzymi wpływ na to, co widać na zewnątrz: wygląd, styl, relacje z otoczeniem. Fascynuje mnie różnorodność ludzi, nieskończona odmienność ludzkich twarzy. Jesteśmy cudownie inni. Znaczenie ma też oczywiście sposób, w jaki postrzegam portretowaną osobę, jak ona na mnie działa, jakie emocje u mnie generuje. Cały ten miks osiada w portrecie. Jestem w podróży i zapraszam w tę podróż bohaterów moich zdjęć oraz ich odbiorców. Trudno mi określić ten moment, kiedy tak się poczułam. Chyba wtedy, kiedy z pojedynczych fotografii zaczął wyłaniać się większy obraz.
A kiedy pani dziś patrzy na swoje pojedyncze fotografie, to co jest na tym większym obrazie?
Są dobre relacje i przyjaźnie, niegasnąca ekscytacja kolejnymi spotkaniami, chęć dzielenia się historiami i wciąż rosnący apetyt na więcej. Jest też umiłowanie odmienności i ciekawość. Zadowolenie czy wręcz poczucie szczęścia z obranej drogi i wdzięczność za to, co z tego wynika. I wreszcie rosnąca kolekcja bliskich memu sercu fotografii: portretów ludzi i miejsc.
Czym kierowała się pani, wybierając na wystawę akurat takie zdjęcia?
To jest druga odsłona „Portretów spotkanych”. Tym razem pracowałam z kuratorką Katarzyną Łatą, więc zdałam się na jej doświadczenie i wizje. Przejrzałyśmy wszystkie „kwadraty” w kolekcji i zaproponowała wybór. Organizując pierwszą wystawę „Portretów spotkanych”, w marcu 2019 w Galerii Katowice ZPAF, pracowałam sama. Koncentrowałam się na tych zdjęciach, które robią na mnie największe wrażenie. Choć wiadomo, że odbiór tej samej fotografii może być skrajnie różny, a ja dodatkowo nie mam do nich dystansu. Ciekawią mnie komentarze odwiedzających wystawę – często ludzie dzielą się wrażeniami, a zatrzymują się na dłużej przy innych fotografiach. Fajne to.
Domyślam się, że fajna była też praca nad tymi portretami. Większość planów zdjęciowych odbywa się w luźnej atmosferze?
Zdecydowana większość portretów, które tworzę pod szyldem One People Story, to fotografie wykonane bardzo spontanicznie, pod wpływem zbiegu wrażeń miejsca, postaci i sytuacji. Najczęściej czuję, że… „to już” i sięgam po aparat. Ale w ramach tego projektu powstają też cykle jak na przykład „Cząstki” we współpracy z aktorką Moniką Wachowicz. W tym wypadku praca była zaplanowana. Jako że te fotografie powstają na negatywie, fotografuję aparatem średnioformatowym, dużą wagę przywiązuję do przygotowania kadru. Pomimo spontaniczności mam chwilę na zastanowienie się, jak to zrobić. Pozostawiam duże pole swojej intuicji. Zazwyczaj wykonuję jedno ujęcie, dużo rzadziej dwa lub trzy. Zdecydowana większość jest trafiona, choć w chwili tworzenia tych fotografii nie mogę tego wiedzieć, nie ma podglądu. Upływa określony czas, zanim wywołam negatyw. Lubię ten moment, kiedy oglądam suszący się film i rozpoznaję poszczególne klatki. Cały proces trwa, nie spieszę się. I to w tej pracy lubię najbardziej – bycie w kontrze do szybkiego tempa życia, do zawodowej pracy fotografa, gdzie są terminy, a efekty trzeba znać na już. Działam powoli.
ultramaryna, wrzesień/październik 2020
Prace Joanny Nowickiej obejrzysz także na stronie One People Story, na której wyświetlane jest jedno zdjęcie. Co 2 tygodnie następuje zmiana fotografii.
PODZIEL SIĘ
tekst
Marcin Misztalski