Kto by przypuszczał, że ci nudziarze nagrają album o tak zdecydowanym brzmieniu. Nużąca senność zastąpiona avant popem, owszem też eterycznym, ale o niebo wyrazistszym.
Ich debiutancki album działał mocno usypiająco. Zbyt wrażliwi poloniści rozmyli się całkowicie w swych poszukiwaniach do tego stopnia, że ich monotonność robiła wrażenie przeraźliwie nudnej. „Dowtown” – druga płyta formacji z Trójmiasta, to repertuar bardziej urozmaicony i w dodatku gęściej zaaranżowany. Elektroniczne dźwięki preparowane przez trio nabrały życia, chociaż muzycy nie porzucają definitywnie swojej melancholijno-sentymentalnej natury.
Całość zaczyna akustyczna piosenka w stylu Kings Of Convenience „For You” – gitarowa zwiewność podbita jest uroczymi dzwoneczkami. Jest to intro zarówno płyty, jak i kolejnego synth-popowego utworu bliskiego dźwiękom Lali Puny. Rozmyta melodia wiruje pastelowymi brzmieniami. „She Haunts Me” zaczyna się radosną trąbką Tomka Ziętka z Loco Star, która przewija się przez całą kompozycję dodając animuszu do tego miłosnego wyznania. Prawdziwą rewolucją jak na Old Time Radio wydaje się być „Silly Chats” frywolna melodia zagrana w takt swawolnego bitu prawie zachęca do delikatnego tańca. Gęste transowe brzmienie rhodesa prowadzi natomiast linię melodyczną „The City Ghosts”. Pod koniec płyty Old Time Radio wraca do swoich uduchowionych klimatów, ale i tak ich druga płyta wskazuje na o wiele większy potencjał zespołu niż debiut. (Adrian Chorębała)